Wystąpiły następujące problemy: | |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Warning [2] Undefined array key "avatartype" - Line: 783 - File: global.php PHP 8.1.27 (FreeBSD)
|
The Moody Blues - Edinburgh Playhouse, 22/09/2008 - Wersja do druku +- Forum polskich fanów Marka Knopflera i Dire Straits (http://knopfler.pl) +-- Dział: Pozostałe (http://knopfler.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Dział: Muzyka - ogólnie i niekoniecznie Markowo ;) (http://knopfler.pl/forumdisplay.php?fid=15) +--- Wątek: The Moody Blues - Edinburgh Playhouse, 22/09/2008 (/showthread.php?tid=1052) |
The Moody Blues - Edinburgh Playhouse, 22/09/2008 - Patique - 23.09.2008 Wychodząc z prześlicznego staroświeckiego teatru Playhouse próbowałem znaleźć jedno słowo oddające atmosferę tego koncertu. W końcu udało się. To słowo to "bajkowy". Ze złotego składu grupy uchowało się tylko trzech muzyków: Justin Hayward, John Lodge i Graeme Edge. Jednak poza tym ostatnim pozostali dwaj zdawali się nie odczuwać ilości wiosen na swoich karkach. John często rozkoszował się zabawą w frontmana i miał świetny kontakt z publicznością. Justin śpiewał cudownie. Miałem wrażenie, że jego głos w ogóle się nie zmienił i brzmi tak samo jak na najlepszych płytach zespołu z lat 70-tych. Graeme natomiast pomimo braków kondycyjnych (przez cały koncert wspomagany był przez drugiego perkusistę) często rozluźniał atomosferę swoim pogodnym sposobem bycia. Dla przykładu: prześmiesznie ''pląsał" na scenie (nie potafię znaleźć innego słowa oddającego jego "poczynania" na scenie) odśpiewując napisany przez siebie "Higher and Higher". Jednym słowem: koncert był bardzo udany pomimo wszechobecnej opinii, że The Moody Blues nie wypadają najlepiej na koncertach i nie potrafią odtworzyć brzmienia studyjnego. Teraz może o samej muzyce... Kto zna The Moody Blues z lat 70-tych ten wie czego się mniej więcej spodziewać. Nie brakowało także lżejszych w odbiorze przebojów z lat 80-tych ("I Know You're Out There Somewhere", "The Other Side Of Life" czy świetnie i nieco ostrzej odegrany "The Voice"), ale bezsprzecznie najlepiej brzmiały klasyki. Trudno było nie zachwycić się "Tuesday Afternoon", "Lovely To See You" czy "Voices In The Sky". Baśniowa aura z okładek "Days Of Future Passed" czy "Every Good Boy Deserves Favour" wypełniała teatr przy niemal każdej piosence. Wczoraj wieczorem nietrudno było jednak wybrać najlepsze fragmenty koncertu. Świetnie zabrzmiało dramatyczne i przepiękne "Isn't Life Strange" (choć momentami przekombinowane w partiach perkusyjnych), a o wykonaniu nieśmiertelnego "Nights In White Satin" nie wspomnę (dla niżej podpisanego najwspanialsza pieśń miłosna wszechczasów!) Na koniec koncertu panowie zafundowali nam rock and rollową zabawę. Zabrzmiały trzy żywiołowe klasyki: "I'm Just a Singer", odśpiewane z publicznością "Question" i na bis "Ride My See-Saw". Zwłaszcza pierwszy z nich zabrzmiał świetnie, nieco rozimprowizowany z fantastycznym długim popisem gitarowym Haywarda. Niemniej wychodząc z teatru urządziliśmy sobie z Moniką zabawę: obserwowaliśmy wychodzących z Playhouse ludzi i próbowaliśmy policzyć osobników młodszych od nas ;-) Spośród tych blisko 3 tysięcy naliczyliśmy dosłownie kilku... The Moody Blues - Edinburgh Playhouse, 22/09/2008 - Ania_M - 23.09.2008 Patique napisał(a):Niemniej wychodząc z teatru urządziliśmy sobie z Moniką zabawę: obserwowaliśmy wychodzących z Playhouse ludzi i próbowaliśmy policzyć osobników młodszych od nas ;-)I moze sami wprowadziliście się w błąd Bo np niektóre moje rówieśniczki wyglądają już jak ryczące 30-tki The Moody Blues - Edinburgh Playhouse, 22/09/2008 - Robson - 23.09.2008 "Kazdy grzeczny chłopiec zasługuje na nagrodę" "Every Good Boy Deserves Favour" Moja ukochana płyta Moody Blues. To chyba już mówiłem Patique że jesteś szczęściarzem A Moody Blues wciąż koncertują i nawet nie muszą nagrywać nowej płyty choć bardzo bym tego chciał. Dzięki za piękną relacje. |