Yes Is Back! - Robson - 04.07.2011
Wczoraj kilka utworów Leszek Adamczyk "zapodał" w miniMAXIE i jeśli takie audycje m.in mają zachęcać do sięgnięcia po cały album to u mnie wynik na razie jest niekorzystny. Co nie oznacza że sie nie zapoznam z tą płytą. Ale moje nastawienie póki co jest słabiutkie. No bo jako to Yes bez Jona? To nie Yes. Amen
Yes Is Back! - Stach - 04.07.2011
A tam, Robson, wymyślasz! , nie wierzę, że z ciekawości nie posłuchasz
To dobra muza!
Yes Is Back! - Robson - 04.07.2011
Przecież napisałem że to nie oznacza że nie posłucham
Yes Is Back! - Stach - 04.07.2011
Dokładnie, nie zauważyłem tego nie w pierwszej chwili
Yes Is Back! - Patique - 05.07.2011
Nie zapominajmy też o moralnej (a raczej jej braku) stronie wyrzucenia Andersona. Co innego, gdyby panowie rozstali się na bardziej cywilizowanych zasadach (różnice artystyczne, osobiste...), to na pewno byłbym bardziej skłonny zaakceptować Yes w innej - niż andersonowskiej - formie. Zresztą nagraną bez niego "Dramę" - bardzo cenię i często jej słucham. Poza tym dałem "Fly From Here" szansę i mimo wszystko zasiadłem do wysłuchania tej płyty.
Yes Is Back! - Stach - 06.07.2011
No właśnie - "Drama" to też jeden z tych lepszych krążków Yes. Rok 1980, kiedy obok "Duke" Genesis i "Permanent Waves" Rush nie pojawiła się w zasadzie żadna wartościowa płyta progresywna (może Saga by się jeszcze załapała).
No cóż stało się tak a nie inaczej, może po jakimś upływie czasu "Fly From Here" będzie bardziej wartościową pozycją? Często tak jest, że płyta zyskuje na wartości nawet po latach.
Yes Is Back! - Patique - 29.07.2011
Niemniej zamiast traumatycznych doświadczeń przebrnięcią przez "Fly From Here" polecam sięgnięcie po najnowszą, bardzo dobrą płytę Jona - "Survival & Other Stories". Dla mnie jest jest to najlepszy solowy produkt od czasów przecudnego "Change We Must" z 1994 roku.
Yes Is Back! - Stach - 29.07.2011
Niestety, nie zagłębiałem się jeszcze w solowe poczynania Jona. Co nieco słyszałem tylko w Trójce, ale płyt jeszcze nie znam. Jest tyle innych płyt! . Zacznę od tej, którą zarekomedowałeś, najnowszej.
Yes Is Back! - Patique - 29.07.2011
Polecam zacząć od rewelacyjnej "Olias Of Sunhillow" z 1976 roku. Potem sięgnij po symfoniczny "Change We Must" (1994), latynoski "Deseo" (1994) i ostatni "Survival & Other Stories". Nie wspominam nawet o płytach nagranych z Vangelisem, bo niemal każda z nich to arcydzieło (może za wyjatkiem "Page Of Life"). Jon również nie uniknął wpadek; co najwyżej średnio prezentują się jego dwie płyty nagrane po pierwszym rozstaniu z Yes ("Song Of Seven", "Animation"), natomiast zdecydowanie odradzam "3 Ships" oraz koszmarnie popowe "In The City Of Angels" i "The More You Know".
Yes Is Back! - adam82 - 05.08.2011
Patique napisał(a):Niemniej zamiast traumatycznych doświadczeń przebrnięcią przez "Fly From Here" (...) Zdecydowanie muszę ze zdaniem kolegi się nie zgodzić. "Fly From Here" arcydziełem nie jest, ale to naprawdę niezły album. Z rewelacyjnymi fragmentami (druga i trzecia część suity tytułowej, oraz druga połowa ostatniego utworu), całością co najmniej niezłą i klilkoma, przyznaję nieco mniej udanymi pomysłami ("Bumpy Ride" -wtf ?! czy chórki w "The Man You Always Wanted Me To Be").
Benoit David śpiewa naprawdę nieźle. I bynajmniej nie stara się naśladować Jona. Jedyne co mnie martwi to dominacja Geoffa Downesa i Trevora Horna od strony kompozycyjnej. Po tylu latach milczenia Steve i Chris moim zdaniem powinni zdecydowanie wziąć się do roboty i napisać album bez pomocy najemników, których talent i smak muzyczny moim zdaniem nie dorasta ich własnemu do pięt. Ale niestety tutaj trzeba chęci i determinacji.. a z tymi ostatnio bywa różnie w obozie Yes.
Reasumując jedna z lepszych płyt Yes od czasów Dramy. Mam nadzieję, że koncert w Dreźnie będzie co najmniej tak dobry jak ostatni w Katowicach.
Pozdrawiam!
Yes Is Back! - Patique - 07.08.2011
YES (1968-2008) - R.I.P.
Yes Is Back! - Robson - 08.08.2011
Patique odważnie.
Yes Is Back! - adam82 - 02.12.2011
Potwierdzam, że Yes żyje 2 dni temu w Dreźnie panowie zdecydowanie nie sprawiali wrażenia umarłych. Koncert bardzo dobry, jedynym zgrzytem były średnio nagłośnione wokale, co przy Yes i ich harmoniach wokalnych trochę psuło odbiór. Ogólnie jest bardzo dobrze, czekam na jutrzejszą premierę nowej koncertówki, a potem kolejne trasy.
|