31.03.2012, 09:30
Może Panowie bedziecie zaskoczeni, ale dla mnie Loreena to była jednorazowa przygoda.
Koncert był znakomity, ale nie czułem na plecach "ciar". Po prostu potrafiłem docenić piękno tej muzyki, jaj wykonanie, świetny głos Loreeny, ale nie jest to muzyka, która szarpie moją duszą i sercem. A o to chyba w muzyce chodzi. Nawet po wcześniejszych osłuchaniach płyt studyjnych, robiłem to jednokrotnie - męczyłem sie, natomiast wersje koncertowe mnie porywaly.
Jedna z przyczyn takiego stanu jest to, ze jestem zapalonym fanem gitary elektrycznej, a ta akurat na koncercie wypadla najslabiej - strasznie jakos "plastikowo" i bez polotu. Gdyby z niej całkowicie zrezygnować, koncert by był jeszcze lepszy i spójniejszy. Oczywiście po raz kolejny podkreslam ze nie umniejszam fantastycznosci tego wydarzenia, bo nie da sie go umniejszyc
Koncert był znakomity, ale nie czułem na plecach "ciar". Po prostu potrafiłem docenić piękno tej muzyki, jaj wykonanie, świetny głos Loreeny, ale nie jest to muzyka, która szarpie moją duszą i sercem. A o to chyba w muzyce chodzi. Nawet po wcześniejszych osłuchaniach płyt studyjnych, robiłem to jednokrotnie - męczyłem sie, natomiast wersje koncertowe mnie porywaly.
Jedna z przyczyn takiego stanu jest to, ze jestem zapalonym fanem gitary elektrycznej, a ta akurat na koncercie wypadla najslabiej - strasznie jakos "plastikowo" i bez polotu. Gdyby z niej całkowicie zrezygnować, koncert by był jeszcze lepszy i spójniejszy. Oczywiście po raz kolejny podkreslam ze nie umniejszam fantastycznosci tego wydarzenia, bo nie da sie go umniejszyc

and it's your face I'm looking for on every street...