05.07.2011, 21:04
Nie zapominajmy też o moralnej (a raczej jej braku) stronie wyrzucenia Andersona. Co innego, gdyby panowie rozstali się na bardziej cywilizowanych zasadach (różnice artystyczne, osobiste...), to na pewno byłbym bardziej skłonny zaakceptować Yes w innej - niż andersonowskiej - formie. Zresztą nagraną bez niego "Dramę" - bardzo cenię i często jej słucham. Poza tym dałem "Fly From Here" szansę i mimo wszystko zasiadłem do wysłuchania tej płyty.