Liczba postów: 294
Liczba wątków: 21
Dołączył: 08.2005
Moi drodzy!
Już tylko tydzień pozostał do sopockiego koncertu ANIOŁA MUZYKI! Oczywiście jako ortodoksyjny Yesomaniak czuję niedosyt że na scenie zabraknie Chrisa, Ricka, Steve'a i Alana ale jak to mówią: jeśli nie ma się tego co się lubi to lubi się to co się ma. Oczekiwania? Z jednej strony ogromne, z drugiej wielka niewiadoma. Jon wystąpi prawdopodobnie solo a na scenie będzie grał na wielu instrumentach połączonych systemem Roland Midi Guitar, który umożliwia powstanie multimedialnego koncertu. Każdy ma wiele typów piosenek które chciałby usłyszeć. Pablo San zapewne byłby szczęśliwy z choćby jednego fragmentu z "Friends Of Mr Cairo" (stary, prawdopodobnie zabrzmi "State Of Independence), ja będę wniebowzięty chyba z każdego fragmentu. Czuję że ten występ będzie inny od tego co na codzień prezentuje z Yes. Anderson nie będzie musiał przebijać się przez gąszcz głośno grającyh instrumentów (w końcu jakby nie patrzeć praktycznie każdy z muzyków Yes jest wirtuozem swojego fachu), bedzie spokojnie i bardzo stonowanie. Sielsko i anielsko.
Patique
PS. Oczywiście przy okazji szykuje się mały zjazd członków naszego forum na Yesomanii. Poruszać będziemy tematy również "nie-yesowe" więc chętnych zapraszam po dwakroć. Prawdopodobna lokalizacja: Pub Kinski na ul. Kościuszki (miejsce jeszcze niepotwierdzone).
Liczba postów: 8
Liczba wątków: 0
Dołączył: 10.2004
Ja też się nie mogę się doczekać. Ja będę w Zabrzu w DMiT. Kaczkowski ma dzisiaj puścić w swojej audycji nowy wywiad z Jonem.
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Na koncercie Jona ma być sporo muzyki z jego solowej tworczósci ale też i nie zabraknie YES i z płyt z Vangelisem. Byłem tylko raz na koncercie Yes w katowickim Spodku. Piekności. To byl bardzo dobry koncert sluchaliśmy w skupieniu siedząc na drewnianych krzeselkach (tak tak w Spodku). POlecam wszystkim. Nikt nie potrafi śpiewać tak jak Jon Anderson.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 123
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2005
Ja bym poszedl - w koncu mam kompletnego swira na punkcie Yes, gdyby nie ceny biletow. No i jednak dla mnie to, co Anderson robi poza Yes, to juz niestety nie to samo.
A tak poza tym, to Anderson wystapi jeszcze w Zabrzu Niech sobie Sopot nie uzurpuje praw do wszystkiego
Liczba postów: 294
Liczba wątków: 21
Dołączył: 08.2005
Hehehe!!! Ale Sopot jest fajniejszym miastem A co do jego solowej twórczości to troszkę nie tak. On po prostu (zwłaszcza w latach 90-tych) SZUKA CAŁYM SOBĄ (jak to kiedyś ładnie określił . Dlatego jego solowe dzieła oscylują między wieloma gatunkami muzyki; jest i irlandzki folk ("The Promise Ring") i New Age ("Angels Embrace" na którą moja kobieta mówi "Yoga Music") i muzyka symfoniczna (przecudne "Change We Must") i muzyka latysnoka ("Deseo", "Toltec"). Fakt że gościu zagubił się trochę w latach 80-tych (pomijam wspólne płyty z panem Papathanossiou) i tworzył miernoty, ale dzięki temu odkrył że jego miejsce jest przecież w Yes.
Patique
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
I z wczorajszego wywiadu moglismy się dowiedzieć m.in. że nowa płyta YES za 2-3 lata- dopiero.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 123
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2005
Moze sie naraze, ale "Angels Embrace" jest chyba najgorsza plyta, jaka mam w zbiorze. Po prostu nie potrafie jej sluchac :]
Bardzo chetnie bym go posluchal, bardzo przeciez lubie sluchac jak spiewa, no ale nie za takie pieniadze... Zwlaszcza ze Deep Purple za pasem
A 2-3 lata to STANOWCZO za dlugo. Jak na taki czas oczekiwania, to ja sobie zycze co najmniej nowego "Close To The Edge"!
Liczba postów: 294
Liczba wątków: 21
Dołączył: 08.2005
ZNOW ZAZNACZE IZ JEST MOJA SUBIEKTYWNA OPINIA: najgorszą płytą jest "The More You Know". Co do "Angels Embrace" to proponuje włączyć ją ok. godz. 23:00 TYLKO I WYŁĄCZNIE NA SŁUCHAWKACH Z CAŁKOWICIE OCZYSZCZONYM I WYCISZONYM (od spraw codziennych) UMYSŁEM PRZY CAŁKOWITEJ CIEMNI. NIE MYŚL O NICZYM. NIE NARZUCAJ JAKICHKOLWIECH KATEGORII ANI WYMAGAŃ. NIECH MYŚLI I MUZYKI PŁYNA PRZEZ CIEBIE...
Jak odkryjesz jej piękno to znaczy że byłeś całkowicie wyciszony...
Patique
Liczba postów: 294
Liczba wątków: 21
Dołączył: 08.2005
Jeśli chodzi o Yes to sami musicie przyznać iż jest to bardziej złożony element muzycznej układanki niż kiedykowiek był nim Dire Straits. O ile Mark był (jest) indywidualością która w Dire nie miała w sobie równych (tzn. muzycy z nim grający nie staniowili dla niego jakiejkolwiek konkurencji artystycznej) tak Anderson w Yes miał od samego początku przynajmniej kilku (że wspomnę odwieczne konflikty z panami Squire'em, Howe'm czy Wakemanem które ciągną się do dziś, choć nie tylko oni mieli z Andersonem "na pieńku") konkurentów chcących urzeczywistniać swoje indywidualne koncepcje i wizje muzyczne. Prawdpodobnie ambicja/e więcej niż jednego muzyka uczyniła z Yes wykonawcę ponadczasowym. Stąd te wszystkie sukcesy, konflikty, muzyka, fani, rozcarowania, wzloty i upadki. Yes na pewno nie jest zespołem bez wad, ale jak to niegdyś ujął David Gilmour "wzajemna krytyka jest pobudzeniem do działania w najlepszym tego słowa znaczeniu".
Pomimo tego kocham w nich tę SYMFONICZNOŚĆ i PRZESTRZEĆ którą potrafili wytworzyć wokół swoich utworów (w tym momencie jestem nieobiektywny gdyż w moich słuchawkach rozbrzmiewa właśnie "The South Side Of The Sky").
Chciałbym aby mój okres dojrzewania przypadał na poczatek lat 70-tych i abym urodził się na Wyspach... Mój rok urodzenia przypadł wprawdzie na rok wydania "The Wall" i "Danger Money", ale okres dojrzeania trafił na świetność Europe i Modern Talking a o oświadczynach przed kobietą mojego życia myślę przy "fenomenie Mandayny" (jak to okreslił wczoraj Piotr Metz do którego przez to stwierdzenie straciłem WSZELKI I JAKIKOLWIEK SZACUNEK). Ból łapie za serce a łzy cisną się na oczy....
Na szczęście koncert Andersona już za 6 dni...
Patique
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Niedawno udało mi się dotrzeć do płyty "3 Ships" i uważam, ze to esencja stylu Jona Andersona. Tzn. mam na myśli jego głos ktory od zawsze kojarzył mi się z jakimś doniosłym i niezwykłym czasem (w tym przypadku Boże Narodzenie) Oczywiście prawie wszystkie płyty uważam za genialne
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 8
Liczba wątków: 0
Dołączył: 10.2004
To jakby co setlista z Turcji
Setlist:
Harmony
Standing Still
Yours Is No Disgrace
You Lift Me Up
Always Been Together ? ( Unreleased YES song )
Soon
I'll Find My Way Home
This Is
Set Sail
Who Could Imagine
The Revealing Science of God
First Song
Nous Sommes Du Soleil
Owner Of A Lonely Heart
Wonderous Stories
White Buffalo
State Of Independence
And You And I
Change We Must
-- Encore --
Your Move
O'er ( Only His Voice )
Liczba postów: 9,591
Liczba wątków: 318
Dołączył: 08.2004
Ładna No i jest "Soon" Czyli dla każdego co miłego.
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Liczba postów: 322
Liczba wątków: 3
Dołączył: 05.2005
I już żałuję, że anielski głos znów nie zapiewa dla mnie...
(Pewnie dlatego nawet nie chciałam zobaczyć tej setlisty...)
Klasyki YES wcišż żywe - nawet na solowych koncertach Jona...
Ech, cudnie...
<span style=\'color:gray\'>And what have you got at the end of the day?
What have you got to take away?</span>
Liczba postów: 123
Liczba wątków: 0
Dołączył: 05.2005
Liczba postów: 294
Liczba wątków: 21
Dołączył: 08.2005
Witajcie!
Na wstępie muszę stwierdzić że mam w sobie taki nadmiar emocji (pozytywnych, rzecz jasna) że sam nie wiem od czego zaczšć.
Mylę że nad koncertem samym w sobie nie będę się rozpisywał, gdyż podejrzewam że każdy z nas odbierał go na swój sposób inaczej. Jedynš rzeczš do której mógłbym się przyczepić to taka że odtwarzanie podkładu muzycznego z tamy (lub z tego systemu) sprawiało nieco sztuczne wrażenie odbierajšc występowi autentycznoci. A zresztš, w końcu było to przecież niesamowite więto i psioczyć już nie będę!
Najmilej wspominać jednak będę to co wydarzyło się po koncercie. Umiechnęty i cierpliwy Jon do końca czekał aż wszystkich odbaruje autografami i zamieni kilka słów (że o fotkach już nie wspomnę). Najlepsze jest to że czekajšc na swojš kolejkę zastanawiałem się co tak naprawdę chciałbym temu facetowi przekazać i gdy w końcu w bani ułożyłem sobie jakie dwa zdania, Jon na tyle skutecznie rozbił cały mój misterny plan zaczynajšc opowiadać o historii "The Promise Ring" (który jako pierwszy dałem mu do podpsiania) że zupełnie straciłem kocepcję (przy okazji poleciłem mu nasz rodzimy olsztyński Shannon jakby szukał chłopaków z którymi chciałby nagrać podobnš płytkę). Jednym słowem ciepły i otwarty człowiek. Moja Monika stwierdziła że spotkanie z nim przeżyła zapewne tak jak ludzie którzy widzieli papieża...
Zaczynam gadać bez sensu więc jak trochę się uspokoję to napiszę co bardziej sensownego ;-)
Pozdrawiam
Patique
PS. Pablo, Jon także zauważył że mamy wietne koszulki
PS2. Setlista rzeczywicie taka jak z Turcji z tym że zamiast "O'yer" zapiewał (również a capella) bliskie nam andersonowo-vangelisowe "Polonaise" z "Private Collection"
Liczba postów: 1,324
Liczba wątków: 25
Dołączył: 10.2003
Koncert Jona byl bardzo dobry, biorac pod uwage "one man show". Nie przypuszczalem, ze na scenie z jona taki opowiadacz oraz zartownis . ale to co bylo najpiekniejsze to po koncercie: kolejeczka i autografy, pogaduchy i zdjecia, bez problemy, bez pospiechu, cos niesamowitego, a przeciez to wielkiej klasy muzyk. Jak ja bym chail taki motyw z Mistrzem,a le wtedy bym pewnie umarl z wrazenia...
PS. 20 lat czekalem az na zywo uslysze I'll Find My Way Home z fantastycznej plyty "Friends of Mr. Cairo", a kiedys w wieku 8 lat katowalem na magnetofonie marki "kasprzak" tasme od wujka i dalbym glowe uciac, ze ten anielski glos nalezy do kobiety...
A long time ago came a man on a track...
Liczba postów: 294
Liczba wątków: 21
Dołączył: 08.2005
UWAGA, ACHTUNG, ATTECION!!!!
Na Yesomanii ( http://www.yes.art.pl) na stronie głównej w dziale "Nowoci Yesomanii" dostępnę sš już zdjštka zarówno z przedkoncertowego zlotu w pubie Kinski jak i z całej ceremonii (bo jedynie tak można nazwać to co się działo po koncercie ) rozdawania autografów i pstrykania aparatami przeróżnej maci. Jest tego trochę, a ma byc jeszcze więcej (Pablo San na kilku ujęciach także się załapał, zarówno w koszulce Marka jak i nowiutkiej sliczniutkiej bluzie Yes
Patique
Liczba postów: 294
Liczba wątków: 21
Dołączył: 08.2005
Aha, jeszcze słów kilka o ochronie. Takiej bandy wieniaków i bezmózgowców
o intelekcie i manierach pawianów żółtobrzuchych przeżywajšcych okres
godowy dawno nie widziałem! Najmieszniejszym momentem była sytuacja gdy
pod koniec koncertu odbarowujšc Jona "standing ovation" panowie w czarnych
pelerynach ustawili w tak zwartym szeregu przed pierwszym rzędem jakby za
chwile miała na nich ruszyć banda rozsierdzonych kibiców Potoku Pszczółki
albo młodzieżówka Samoobrony! Tak stroili ważniaków i tzw.pakerów że
bardziej przyprawiali nas (w sensie mnie i Pabla) o smiech niż o
strach. Zresztš nie pozostalimy im dłużni skandujšc "gdzie kałachy i
helikoptery". Ale w Operze to norma. Kilka lat temu na Procol Harum nie
było lepiej, ale wtedy przynajmniej na bisach pozwolili stać w przejciach
miedzy rzędami a nie to co w niedzielę.
Patique
Liczba postów: 1,324
Liczba wątków: 25
Dołączył: 10.2003
Niestety to jest najwiekszy problem w Operze Lesniej. Bylem na paru koncertach i niestety ochrona psuje to widowisko, poza ty zawsze kilka metrow dalej od sceny niz np. na Knopflerze w Spodku czy Wa-wie. Natomiast ciekawe jakby Mistrz brzmial w Operze, bo ogolnie akustyka jest swietna. Sluchajcie za rok festiwal ma organizowac TVN, wiec moze mogliby zaprosic Marka na wystep?
A long time ago came a man on a track...
Liczba postów: 294
Liczba wątków: 21
Dołączył: 08.2005
Się doczekalimy!!!!
TVP1 na 27-go grudnia na godz.14:15 zapowiada retransmisję koncertu Jona z
Sopotu. Zważywszy że retransmisja ma trwać tylko 40 minut domylać się
tylko możemy jak na kochana telewizja wybiórczo (znaczy się nożyczkami) jš
potraktowała.
Patique
PS. Ale koncert Golec Uorkiestra (po raz pišty z rzędu) albo Krawczyka (po raz szósty) wyemitowaliby pewnie w całoci :angry:
|