Wiesbaden Kurhaus - koncert Leonarda Cohena, czlowieka o bardzo niskim glosie i o pieknej barwie. Cohen pieknie ubrany i oczywiscie w kapeluszu na glowie, ktory po kazdym utworze zdejmowal i klanial sie ku publice i grajkom. Jak na staruszka przystalo, obylo sie od demolowania sceny, za to byl pelen romantyzmu koncert. Podzielony na dwie czesci trwal prawie 3 godziny. Cohnowi towarzyszyl rozbudowany zespol i kilka pieknych spiewaczek. Miejsca tylko siedzace w plenerze, dobrze ze nie padalo ale temperatura niedopieszczala. Niektorzy ktorym bilo zimno wychodzili ze swoich krzeselek na bok i tanczyli. Fajne widoki Cohen zagral miedzy innymi . Halleluja, I´m your man, First we take manhattan, Everybody knows, Joanna d´Árc i wiele innych moze mniej znanych ale pieknych utworow.
Piekny spokojny koncert, nastrojowy glos, dobre naglosnienie choc daleko od sceny.
Bilety z tego co wiem byly bardzo drogie.
Takie male spostrzezenie Cohena; chyba lepiej sluchac Leonarda w jakiejs hali , w zamknietym pomieszczeniu ze wzgeldu na glos i charakter piosenek i piesniarza. W wypadku Wiesbaden bylo fajnie ale wielkosc dziedzinca i zimno odebralo troche charakteru i romantycznosci temu koncertowi.
Zalaczam kilka fotek z komorki. Niestety aparatu nie mozna bylo wniesc.
Wczoraj Cohen w Spodku. 3,5 godziny magicznej podróży w zaczarowany świat muzyki. 28 utworów, w tym oczywiście te najważniejsze, najbardziej znane. Na koniec 3 bisy z 7 piosenkami, w tym absolutnie chwytające za serce wykonanie If It Be Your Will. Mistrz w rewelacyjnej formie, nie tylko wokalnej. Znakomity zespół, z czego Dino Soldo ( m.in. sax i harmonijka ), Neil Larsen ( hammond ) i Javier Mas ( bandurria, archilaud, gitary akustyczne ) to artyści absolutnie wybitni. Wstęp do Who By Fire wykonany przez tego ostatniego powalał na ziemię. Teraz coś, co na gruncie tego forum może zostać uznane za herezję, tj. porównanie do lipcowego wydarzenia we Wrocławiu. Nie wiedziałem, że to kiedyś napiszę, ale koncert Cohena stawiam wyżej od Marka. Po pierwsze realizacja. Świetny dźwięk ( a siedziałem znacznie dalej, bo w zasadzie na samym końcu ) bez żadnych pogłosów, co pozwalało całkowicie cieszyć się muzyką. Dalej, dwa telebimy ukazujące cały koncert ( wielkie brawa dla operatora kamery ). Długość koncertu ( w tym bisów ) oraz zakres repertuaru. To wszystko spowodowało, że wychodząc z koncertu nie było żadnego "ale". Jako słuchacz czułem się spełniony i w pełni usatysfakcjonowany. W przypadku Marka, to "ale" - dla każdego rzecz jasna w różnym wymiarze - się pojawiło. Na koniec element zaskoczenia. U Marka aranżacja utworów jest taka sama. Po wysłuchaniu koncertu z Royal Albert Hall doskonale wiedziałem więc, co mnie czeka w lipcu. To był mój błąd, bo wszystko co usłyszałem, dokładnie znałem. W przypadku Cohena, każdy utwór był czymś nowym ( fakt, odpuściłem sobie wysłuchanie koncertu z Londynu z 2008 roku ). I tak na sam koniec: w przeciągu dwóch lat Cohen wypuścił dwa koncertowe wydawnictwa. A Mark ??? Of Course nie zmienia to faktu, że Mark był, jest i pozostanie dla mnie szczególnym artystą. Towarzyszy mi od 20 lat i to się nie zmieni. W kategoriach absolutnych stoi na samym szczycie ( obok PF, Gilmoura i Watersa ). Ale tegoroczny koncert z tym wczorajszym przegrywa. A teraz czekam na forumowy lincz
Czemu od razu lincz Uwielbiam Cohena i dzięki za relację
Leonard Cohen koncertuje bardzo sporadycznie (dobrze że w ogóle wrócił do muzyki) i pewnie łatwiej mu zmieniać repertuar i wszystkie smaczki aranżacje itd. U Marka każdy koncert wygląda mniej więcej tak samo to jednak są dłuższe trasy i publiczność otrzymuje to samo. Jak sztuka w teatrze
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Swego czasu poszła plotka że Mark ma zagrać na płycie Leonarda ale niewykluczone że było w tym ziarenko prawdy. Nie ma pewności jak naprawdę bylo i jak będzie
Something's going to happen
To make your whole life better
Your whole life better one day
Robson napisał(a):Swego czasu poszła plotka że Mark ma zagrać na płycie Leonarda ale niewykluczone że było w tym ziarenko prawdy. Nie ma pewności jak naprawdę bylo i jak będzie
Ale wiesz np. czy oni się znają prywatnie jakoś lepiej?
Btw. to w ogóle interesujące pytanie - ktoś z Was wie, kto jest przyjacielem/dobrym znajomym Knopflera z - szeroko pojętych - sławnych ludzi?
"Come up and feel the sun
A new morning has begun..."